Mimo, że nie mają noclegowni i tak muszą wziąć odpowiedzialność za los osób bezdomnych. Miasta, gdzie nie ma placówek świadczących gratisowy nocleg, muszą mieć podpisane umowy z noclegowniami w najbliższej okolicy. Tam odsyłani są bezdomni, zwłaszcza ci, którzy koczują w parkach , pustostanach czy innych nieogrzewanych miejscach. Jesienią, gdy nocami temperatura zbliża się do zera, takie noclegi mogą okazać się zabójcze. Jak przyznaje Adam Bolek burmistrz Białobrzegów, w tym mieście noclegowni nie ma, bo problem bezdomności, to pojedyncze przypadki:
- Niedawno była osoba, która wyszła z więzienia i otrzymała nakaz opuszczenia lokalu, jaki wcześniej zajmowała. Odesłaliśmy ją do Domu dla Bezdomnych w Radomiu. Z tą instytucją mamy podpisaną umowę. Mamy tez dwie osoby, które zamieszkują w bardzo złych warunkach. Proponujemy im również odwiezienie do radomskiej placówki, ale te osoby wycofują zgodę w ostatniej chwili - wyjaśnia burmistrz Białobrzegów.
Również władze Grójca przyznają, że na tym terenie bezdomność nie jest wiodącym problemem społecznym. Tu - podobnie jak we wszystkich miastach - tym problemem zajmuje się Miejsko Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej.
- Zgodnie z procedurami, osoba koczująca na naszym terenie odwożona jest do jednej z trzech placówek, z którymi mamy podpisane umowy. Trzeba zaznaczyć, że są to bardzo rzadkie sytuacje. Grójec jest także miastem tranzytowym, więc bywają tu osoby bezdomne, że tak powiem przejazdem. Udzielana jest im doraźna pomoc: żywnościowa, medyczna czy nocleg. Potem sprawdzana jest sytuacja danej osoby. Pracownicy naszego MGOPS-u kontaktują się z odpowiednią placówką w miejscowości, gdzie dana osoba ostatnio była zameldowana i tam jest przekazywana sprawa długotrwałej opieki nad potrzebującym. Podobnie dzieje się, gdy gdzieś w kraju zostanie ujawniony bezdomny z gminy Grójec - wyjaśnia Dominik Piekarski z Urzędu Miasta i Gminy w Grójcu.