Pani Dorota Sztompke-Góralska poszła w ślady ojca i została fotografem. Ukończyła Technikum Fototechniczne w Warszawie. Dziś wspomina swojego ojca - Jerzego Stompke, który był jednym z najsłynniejszych fotografów w Radomiu w latach 50. XX wieku.
Pani Doroto, jak pani wspomina mieszkanie w studiu fotograficznym?
To były raczej ciężkie czasy, bo zakład istniał od 1951 roku, a ja się urodziłam w 1952 roku, więc praktycznie od niemowlęctwa życie było podporządkowane zakładowi. Nie można było biegać, nie można było krzyczeć, nie można było się bawić, no bo klienci, więc nie było to łatwe życie.
Ale dobrze pani wspomina dzieciństwo?
No pewnie, że dobrze. Wprawdzie z domu wyfrunęłam już gdy miałam 15 lat. Było ciasno, ale wszystko dobrze szło.
Czym dokładnie zajmował się pani tata?
Tata się zajmował fotografią od 1948 roku. Najpierw to była czarno-biała fotografia, a w 1975 roku weszliśmy w fotografię barwną. To był zupełnie nowy rozdział i rewolucja w fotografii. Przede wszystkim to była fotografia studyjna. Przez 30 lat robiliśmy także zdjęcia na ceremoniach ślubnych w Urzędzie Stanu Cywilnego, a tu w zakładzie robiło się zwykle chrzty, komunie i wszelkie zdjęcia do dokumentów.
Rozmowa z panią Dorotą Sztompke-Góralską o ojcu, zakładzie fotograficznym i kilka słów o historii Radomia.