Jak wynika z relacji tvn24, następnego dnia do szpitala zadzwoniła synowa mężczyzny. Kobieta otrzymała informację, że teść został wypisany ze szpitala. Rodzina nie mogła w to uwierzyć, ze względu na zły stan zdrowia 93-latka. Mężczyzna miał cukrzycę, miażdżycę i początkowe stadium Alzheimera. Staruszek nie dotarł już do domu. W niedzielę przed południem znaleźli go policjanci z komendy miejskiej w Radomiu.
Informację o oddaleniu mężczyzny ze szpitala otrzymaliśmy w sobotę, w zeszłym tygodniu przed godziną 9:00. To była informacja ze szpitala. Dyżurny wysłał patrol do miejsca zamieszkania mężczyzny, by sprawdzić, czy nie wrócił on do domu. Sprawdzono również okolice szpitala i poinformowano rodzinę, że trzeba złożyć zawiadomienie o zaginięciu. Syn mężczyzny zgłosił się na Komisariat III po godzinie 12:00. Dyżurny przekazał informację wszystkim patrolom w mieście. W niedzielę przed południem mężczyzna został znaleziony przez funkcjonariuszy z wydziału kryminalnego KMP w Radomiu w okolicach szpitala. Wezwano karetkę. Mężczyzna był komunikatywny, został zabrany do szpitala. Z informacji, które otrzymali policjanci wynikało, że mężczyzna był w stanie stabilnym i miał pozostać na obserwacji – informuje Justyna Leszczyńska z KMP w Radomiu.
93-latek zmarł jeden dzień po odnalezieniu. Z relacji wynika, że spędził 2 doby w krzakach nieopodal lecznicy, w trakcie ulew, które nawiedziły Radom w ubiegłym tygodniu. Rzecznik prasowy placówki zapowiedział skomentowanie sprawy w poniedziałek.
Leżał wycieńczony i wyziębiony w krzakach u podnóża niewielkiej skarpy, 100 metrów w linii prostej od wejścia do szpitala. - Widziałem tylko karetkę. Ojca nie widziałem. Ale można sobie wyobrazić, w jakim stanie był 93-latek po dwóch nocach na ziemi, w deszczu. Tata zmarł w poniedziałek nad ranem – powiedział tvn24, syn mężczyzny.