Problem znany jest od lat. Jak informuje Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, na Mazowszu rocznie odkrywanych jest ok. 30 nielegalnych składowisk. Scenariusz zwykle jest podobny.
- Lokalny przedsiębiorca wynajmuje firmie swoje nieruchomości lub hale, a po jakimś czasie okazuje się, że w halach umieszczone są beczki z nieznaną zawartością. Firma znika, a mieszkaniec zostaje z olbrzymim problemem. Po analizie okazuje się, że są to odpady niebezpieczne – wyjaśniał podczas konferencji w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Mazowieckiego Marcin Podgórski, dyrektor Departamentu Gospodarki Odpadami, Emisji i Pozwoleń Zintegrowanych urzędu marszałkowskiego.
Zwykle jednak zdarza się, że obowiązek usunięcia niebezpiecznych odpadów spada na gminy, a to koszt idący nawet w dziesiątki milionów złotych.
Problem został poruszony na konferencji [30.05.2023 r.] przez samorządowców województwa mazowieckiego. W niedawnej sprawie dotyczącej Wołomina, marszałek Adam Struzik poinformował do skierowaniu do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Jednak problem jest znacznie szerszy. W regionie radomskim składowiska znajdowały się m. in. w Borkowicach w powiecie przysuskim oraz w Augustowie w gminie Pionki. Z tym problemem wciąż borykają się Białobrzegi, gdzie mimo wykrycia i skazania sprawców, beczki wciąż znajdują się na terenie wynajętej posesji.
- Komornik odstąpił od egzekucji kosztów, gdyż sprawca nie posiada takiego majątku. W naszym przypadku to koszt trzech milionów złotych. Zwracaliśmy się o pomoc do różnych instytucji, liczymy na program Urzędu Marszałkowskiego - powiedział Mieczysław Danielewicz, zastępca burmistrza Białobrzegów.