Temida

i

Autor: Wojciech Wójcikowski

Sąd

Jest wyrok dla 44-latka który na kilka miesięcy miał zostawić koty bez opieki

2024-06-21 8:49

Decyzją sądu mężczyzna oskarżony o znęcanie się nad kotami ze szczególnym okrucieństwem został skazany na rok więzienia. Wyrok nie jest prawomocny i 44-latek może się od niego odwołać. Więcej o tym w artykule.

Radomski sąd poza rokiem więzienia orzekł wobec 44-latka siedmioletni zakaz posiadania zwierząt a także wpłacenie 5 tys. zł na rzecz Radomskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Wyrok nie jest prawomocny. Przypomnijmy, po raz pierwszy o tej sytuacji pisaliśmy niemalże rok temu. Rozkładające się zwłoki kotów miały zostać odkryte gdy lokatorzy jednej z kamienic przy ul. Moniuszki zgłosili służbom fetor wydobywający się z jednego z mieszkań.

Według ustaleń śledczych, 44-latek miał przez 9 miesięcy nie pojawiać się w mieszkaniu. Bez opieki miało być tam pozostawione przez mężczyznę 6 kotów. W opinii lekarza weterynarii, były one w mieszkaniu przez długi czas pozbawione jedzenia, wody i świeżego powietrza, w wyniku czego doszło do ich zgonu. Podczas procesu 44-latek przyznał się do narażenia kotów na śmierć, zaprzeczając przy tym że działał ze szczególnym okrucieństwem:

Jego obrońca tłumaczył brak zainteresowania mężczyzny zwierzętami jego trudną sytuacją finansową, kłopotami w pracy związanymi z pandemią i tym, że miał on na swoim utrzymaniu żonę i niepełnosprawną córkę. W ocenie sądu te okoliczności nie były jednak na tyle wystarczające, by można było chociaż w minimalny sposób usprawiedliwić zachowanie 44-latka. Sędzia Łukasz Lechowski wskazał, że oskarżony jest osobą dojrzałą i świadomą swoich czynów. W jego życiu nie wydarzyły się w tym czasie jakieś nadzwyczajne i nagłe sytuacje, np. choroba jego lub bliskich. - Czytamy w informacji prasowej

Zdaniem sądu koty miały być pozostawione przez 44 latka w stanie rażącego zaniedbania i niechlujstwa.

Z mieszkania przez dłuższy czas wydobywał się nieprzyjemny zapach. Lokatorzy sąsiednich mieszkań kilkakrotnie prosili mężczyznę, by coś z tym zrobił. On jednak bagatelizował te prośby, mówił sąsiadom, by się nie wtrącali. Zdaniem sądu może to świadczyć o tym, że oskarżony w sposób bulwersujący przekroczył nie tylko normy prawne, ale też normy społeczne. Sąd wskazał, że gdy 44-latek nie radził sobie z opieką nad kotami, mógł w ostateczności wykonać telefon z prośbą o pomoc do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami lub chociażby po prostu je wypuścić z mieszkania, i w ten sposób uchronić zwierzęta przed śmiercią z głodu i wyczerpania. - Czytamy dalej w informacji prasowej.