Nie chcemy by traktowano nas jak króliki doświadczalne, takie maszty są szkodliwe, nie chcemy masztu w pobliżu swych domów, ceny działek spadają - to opinie jakie padały podczas spotkania. Chodzi o maszt, który ma powstać ta jednej z działek przy tej ulicy. Właścicielka, jak wyjaśniała podpisała umowę, bo nie widzi nic złego w budowie masztu.
- W maju otrzymałam pismo z urzędu miejskiego, że jest to inwestycja publiczna i nie ma wpływu na środowisko. To jest miejsce 120 metrów od ulicy. Nikomu to nie zagraża - tłumaczyła Łucja Zborowska.
Przeciwnego zdania byli inni mieszkańcy domów przy ulicy Małcużyńskiego oraz pobliskich ulic. Główna obawa to utrata spokoju i wartości działek.
- Przez długi czas ta okolica była mało atrakcyjna, bo nie było infrastruktury. Od niedawna mamy asfaltową drogę. Widać coraz więcej domów. Kiedy powstanie masz i stacja bazowa, znów nasz dzielnica będzie mało atrakcyjna. Nikt tu nie będzie chciał budować mieszkania - mówił Tomasz Kopaczewski.
- Ludzie, którzy wyprowadzili się z Radomia by mieszkać w spokojnej okolicy nie wiedzą co robić. Ich działki tracą na wartości- dodawał Łukasz Grosiak.
Z mieszkańcami ul. Małcużyńskiego spotkała się Katarzyna Kalinowska, wice prezydent Radomia. Jak podkreśla nie jest przeciwna budowie masztów, ale solidaryzuje się z tymi, którzy sprzeciwiają się takiej lokalizacji:
- Protestują w obronie komfortu swego życia, a zagrożeniem jest maszt o wysokości 62 metrów, który ma stanąć między ich domostwami. Dzisiaj wiemy, że badania nie dają gwarancji obojętności takiego masztu dla zdrowia - powiedziała. Dodała, że dalej znajdują się nieużytki, na których taki obiekt mógłby stanąć.